Dziś wpadam ze zaktualizowanym opisem pielęgnacji, która już dłuższy czas działa przy moich niesfornych włosach. Troszkę zmieniłam od ostatniego czasu i zauważyłam,że niezwykle dobrze wpłynęło to na stan moich kudełków, z których jestem teraz bardzo zadowolona. Zainteresowanych zapraszam do lektury.
Krok 1. Mycie
Wcześniej używałam głównie szamponów nie zawierających SLS. Jak wiecie nagminne używanie SLS`owych szamponów prowadziło do nawrotu swędzenia,a wręcz strupków na głowie, toteż całkowicie przerzuciłam się na szampony Babydream, Alverde i Alterra. Niestety po czasie włosy zaczęły się buntować i okropnie plątać przy myciu. Miałam wrażenie,że dużo szybciej się też przetłuszczają. Postanowiłam więc użyć kombinacji obu szamponów.
Na chwilę obecną moim SLS`owym faworytem jest Szampon wzmacniający z Nivei,a "zdrowym" zamiennikiem jest szampon Alverde z Amarantusem(Amarantem?)
Jak ja to robię? Przede wszystkim włosy myję co 2-3 dni czyli ok. 2 razy w tyg., więc szamponu bez SLS używam 2 razy w tygodniu,zazwyczaj po olejowaniu lub "maskowaniu" włosów. Szamponu z SLS`em używam raz w tygodniu,aby dokładnie uczyścić włosy i skórę głowy.
Krok 2 - Oleje i odżywki
Raz w tygodniu stosuję olejowanie. Olej nakładam na noc a rano zmywam go szamponem z Alverde. Stosuję różne oleje. Możecie sobie o nich poczytać TUTAJ:)
Raz na dwa tygodnie sięgam po maskę proteinową - ostatnio bardzo polubiłam się z Kallos`em:) Staram się nie przesadzać i nie używać jej zbyt często, ponieważ zdarzyło mi się nie raz przeproteinować włosy i wyglądały okrutnie.
Przy każdym myciu szamponem z SLS stosuję metodę OMO.Najczęściej wygląda to tak, że początkowo myję włosy odżywką AUSSIE (nie potrafię znieść jej zapachu,więc nie ma mowy o tym żebym użyła jej po myciu.), daję jej nawet kilka minut,następnie sięgam po szampon Nivea,a na sam koniec nakładam odżywkę Kofeinową Balea. Swoją drogą ta odżywka podbiła moje serce totalnie, wkrótce zabiorę się za jej recenzję.
Sięgam po nią praktycznie po każdym myciu.
Przed każdym suszeniem włosów sięgam po Jedwab w płynie Green Pharmacy i zabezpieczam nim końcówki. Ubóstwiam go za działanie i za wydajność. Używam go już dłuższy czas i ledwie dobrnęłam do połowy buteleczki.:)
Krok 3. - Akcesoria
Przyznam się bez bicia,że w mojej marnej egzystencji nie potrafię obyć się bez suszarki, toteż staram się używać jej jak najkrócej-nie suszę włosów całkowicie i staram się je zabezpieczać Jedwabiem Green Pharmacy.
Od dwóch miesięcy jestem posiadaczką Tangle Teezera., który ma swoje plusy i minusy. Trzeba mu przyznać, że idealnie rozczesuje włosy i nie wyrywam ich już sobie tyle co przy czesaniu tradycyjną szczotką,ale mam wrażenie,że odrobinę elektryzuje moje włosy.
Trzecim bardzo ważnym narzędziem w mojej pielęgnacji są... ostre,fryzjerskie nożyczki.:) Tak podcinam swoje końce sama (ewentualnie z pomocą mamy). Co około 4 tygodnie delikatnie podcinam moje włosy - mogę sobie na to spokojnie pozwolić,ponieważ rosną jak szalone. Zauważyłam,że dzięki temu bardzo się wzmocniły i nie tracę ich tyle podczas mycia.
A teraz czas na efekty:
A jak to wygląda u Was?
Pozdrawiam,
Truskawkowa!
Ślicznie lśnią Ci włosy!
OdpowiedzUsuńDuza zasluga odzywki Balea
UsuńWłosy godne pozazdroszczenia! :)
OdpowiedzUsuńW tym tygodniu lece pod ten jedwab. Tak dużo osób poleca, że mam wielką ochotę go wypróbować.
OdpowiedzUsuńJest świetny:-)
Usuń