Opakowanie wygląda standardowo, jedynie tekstura cienia jest inna, przyciągnęła mój wzrok:)
Natomiast fenomenem jest pigmentacja tych cieni. Są genialne!
Trzeba wręcz uważać, by nie przesadzić z ilością. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim u Essence.
Jeśli chodzi o odcień Mystic Lilac to połączenie "śliwki z brudnym wrzosem" o perłowym wykończeniu. Świetnie nada się do wieczorowych i okazjonalnych makijaży. Jeśli nałożymy o dosłownie odrobinkę i dobrze rozblendujemy pięknie współtworzy dzienny makijaż i jak dla mnie jest to kolor idealny na zimę. Dokładnie czegoś takiego szukałam. Naprawdę żałuję i biję się w pierś, że przegapiłam resztę.
Na chwilę obecną poszukuję jeszcze cienia w odcieniu żurawiny- coś jak Cranberry z Mac`a, aczkolwiek ciężko coś takiego znaleźć:)
A już jutro lub pojutrze dotrą do mnie kosmetyki z niemieckiego DM. Na pewno pochwalę się tym co udało mi się kupić dzięki uprzejmości przyjaciółki.
Przypominam o rozdaniu, które potrwa do piątku.
Udział możecie wziąć tu: Moje pierwsze rozdanie!:)
Dajcie znać jeśli ktoś z was również dorwał coś z limitowanki Wild Craft:)
Pozdrawiam,
Truskawkowa Mery!
Eh ja już jestem skazana na przegapianie wszystkich limitek Essence :( Z tej serii mam jedynie lakier, beżowy z shimmerem :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się tekstura tego cienia ;D kolor też wydaję się być ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy ten kolorek, musi się pięknie na oku robić ;)
OdpowiedzUsuńAle ladny! :)
OdpowiedzUsuń