Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 września 2013

Papierowa wiklina - krok pierwszy - rurki:)




Jakiś czas temu pokazałam Wam moje koszyczki z papierowej wikliny(TUTAJ),a propozycja tutorialu spotkała się z entuzjazmem, więc cyklicznie pojawi się kilka postów dotyczących plecionkarstwa:)
Przede wszystkim zacznijmy od podstawy - czyli rurek do wyplatania. Możemy je zrobić sami:)
Potrzebne nam będą:
- Nożyce
- Klej do papieru w sztyfcie
- Zwykła szara gazeta
- Patyczek do szaszłyków
- opcjonalnie przyda się również ulubiona herbatka, ponieważ pogoda za oknem nas nie rozpieszcza,a przygotowanie rurek zajmie nam dłuższą chwilkę:)

Gazetę tniemy na paski o szerokości ok.2cm.
Ważne by gazetkę ciąć tak,aby paski wychodziły jak najdłuższe - musimy mieć co najwijać.
Drugą ważną kwestią jest to, że gazeta którą tniemy musi być z gatunku "niskobudżetowych" czyli szary papier, matowy i możliwie cienki.


RURKA

Przygotowany pasek smarujemy w prawym górnym rogu, następnie odwracamy, i skośnie zawijamy ściśle na patyczek, co kawałek patyczek wyciągamy w górę. Końcówkę zawijamy już nieco mniej ściśle( chodzi o późniejsze przedłużanie) i przyklejamy do powstałej  rurki klejem. I Tadaaaaam!! - tak oto powstaje nam rurka:
A teraz tak tryliard razy!
Żarcik, wystarczy 60 sztuk:)


Narazie krok pierwszy mamy za sobą, chyba nie jest taki ciężki prawda? Kwestia wprawy,a i czas przygotowania rurek zejdzie do minimum:)
Dajcie znać, kto spróbuje:)
Przy okazji chciałam Was odesłać do przepięknych prac P. Anny Krućko, a tutaj znajdziecie jej warsztaty online:) Przyznam,że takiego talentu to ja zazdroszczę:) Jest moim GURU:)
Pozdrawiam,
Truskawkowa!


środa, 18 września 2013

Domowy sos pomidorowy czyli zdrowsza alternatywa Keczupu:)

Zapraszam na kolejną odsłonę "Truskawkowej w kuchni" . Dziś czas na łatwy w przyrządzeniu sos pomidorowy, który będzie się nadawał świetnie jako typowy sos np. do makaronu, jako baza do zupy pomidorowej (po rozcieńczeniu),a także jest doskonałym, a na pewno duuużo zdrowszym zamiennikiem keczupu:) Dodatkowo teraz w sezonie jesiennym składniki kosztują naprawdę grosze:)
Co więc będziemy potrzebować:

- 2 Kilo pomidorów
- 2 duże papryki
- 2 cebule ( ja tym razem pomieszałam białą z czerwoną)
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżka stołowa domowej wegety (spokojnie można ją zastąpić sklepową)
- 2 łyżki soli morskiej
- 1 łyżeczkę cząbru i suszonej bazylii
- ok 1/2 pieprzu

Pomidory, paprykę cebulę myjemy i kroimy w mniejsze cząstki. Dodajemy posiekany czosnek i przyprawy. Zalewamy całość 500ml przegotowanej wody. Owy "kociołek panoramiksa" stawiamy na palniku o średniej mocy i pozwalamy mu "bulkać" ok. 1,5 do 2 godzin.

Czekamy do wystudzenia, a następnie "miksturę" traktujemy blenderem.

Jak bardzo gładką konsystencję chcecie mieć,zależy od Was. Mój mąż uwielbia nieco bardziej ziarnistą konsystencję:)
Co z tym zrobić dalej zależy od Was, ja najczęściej mrożę go w małych pojemnikach, możemy go również zagotować w słoikach. Dla mnie opcja mrożenia jest wygodniejsza:)

Dajcie znać co Wy na to? Spróbujecie? A może i Wy macie jakieś przepisy na zdrowe alternatywy sosów lub dań?

Pozdrawiam,
Truskawkowa!

wtorek, 17 września 2013

Coś czego dawno nie było - Truskawkowa od kuchni - Zdrowe Śniadanko:)


Zapomniałam już praktycznie, kiedy ostatni raz dodawałam " Żarłoposty".
W związku z tym, że mamy teraz jesień - którą kocham ( nawet jeśli pada, ale to pewnie jest wynikiem tego, iż już nie muszę się w ten okrutny deszcz zrywać z dzikiego rana i dojeżdżać co rano 40km do pracy:)), obudziła się we mnie chęć dodania kilku notek kulinarnych (choć trochę to za dużo powiedziane).
Od jakiegoś czasu staramy się nie kupować jedzenia w marketach, naszym "Żarcioźródłem" stał się targ rolny i sklepy ze zdrową żywnością. Zauważyłam,że naprawdę widać ogromną różnicę w smaku różnych produktów i jeszcze chętniej czas spędzam "przy garach" :)
Dziś na przedsmak mam dla Was moje typowe śniadanko. Dajcie znać czy macie ochotę na kilka notek z przepisami:) Chętnie się podzielę.
A teraz do dzieła!
Będziemy potrzebować:
- Sałatę masłową pociętą w paski,
- ok. 5 dorodnych rzodkiewek,
- po łyżce stołowej nasion słonecznika i pestek dyni,
- łyżkę oleju arachidowego,
- przyprawy do smaku (w moim przypadku to sól morska, pieprz i czosnek:)



Do sałaty pociętej w paski dodajemy 5 rzodkiewek pokrojonych w półksiężyce.
Na suchej patelni prażymy nasiona. Zajmuje to ok 2 min. Możemy spokojnie prażyć bez oleju, ponieważ nasion jest niewiele i prażą się szybciutko.Należy je po prostu cały czas mieszać. Następnie do pojemnika wlewamy łyżkę oleju arachidowego (najlepiej nieoczyszczonego) i miksujemy to na coś w rodzaju pasty i dodajemy ją do sałaty i rzodkiewek.Doprawiamy:)
 i Voila! Gotowe:)

Oczywiście do sałatki możemy użyć jakiegokolwiek oleju lub oliwy, ale olej arachidowy w połączeniu z prażonymi nasionami daje nam cudowny smak. Ponadto zawiera 74 – 85 % ilość NNKT oraz fitosterole, witaminę E, magnez, potas, miedź i kwas foliowy, zawiera też naturalny antyutleniacz – resweratrol.

I co wy na takie śniadanko? Dajcie też znać czy macie ochotę na kilka następnych kulinarnych postów!
Ja tymczasem uciekam i życzę Wam smacznego poranka!
- Truskawkowa Mery:)

piątek, 13 września 2013

Mój (niewielki) zbiór palet Sleek ;)

 
W ciągu ostatnich tygodni bardzo szeroko reklamowane było najnowsze "dziecko" Sleek`a czyli paletka Vintage Romance. Początkowo nie miałam zamiaru kupna,ale w końcu gdzieś dojrzałam swatche i przepadłam. Podczas zakupów sięgnęłam też po Au Naturel, ponieważ ta paletka kusiła mnie już od dawna, więc obie te paletki wraz z pędzlem Hakuro H77 przywędrowały do mnie dziś.
W moich zbiorach, od grudnia mieszka również praktycznie moja pierwsza paleta - Ultra Mattes V2 Darks, dzięki której właściwie pokochałam jakość tych cieni.
Jeśli chodzi o plusy to przede wszystkim, cienie są świetnie napigmentowane, świetnie się rozcierają, a kolor nie ginie w ciągu dnia.Trwałość również zasługuje na pochwałę.
Jeśli chodzi o minusy, to na pewno musimy uważać przy aplikacji. Cienie lubią się osypać, jeśli nie strzepniemy nadmiaru. A usunięcie ich potem spod oczu nastręcza nam sporo problemów.

Zacznę od pierwszej palety, którą mam już od ładnych kilku miesięcy - Ultra Mattes Darks

Otrzymałam ją zimową porą i powiem, że jest wprost idealna na okres jesienno-zimowy, jeśli chodzi o kolorystykę. Wszystkie 12 cieni jest totalnie matowe, co mnie niezwykle cieszy. Kolorami, które uwielbiam w tej palecie to MAPLE, który strasznie ciężko określić - to coś pomiędzy brązem i śliwką ale po roztarciu nabiera pięknych czerwonkawych tonów. (Jego efekt możecie zobaczyć TU)
Zaraz po nim plasuje się przepiękna leśna zieleń FERN. To totalny obłęd. Teraz kiedy nadchodzi moje ukochana jesień pewnie coraz częściej pojawi się na moich powiekach!
Często sięgam też po atramentowy INK i VILLAN,który jest typową śliwką. NOIR natomiast idealnie zastępuje eyeliner podczas zagęszczania linii rzęs.

Drugą paletą, na którą ochotę miałam już od dawna, jest - Au Naturel.
Au Naturel przywędrowała do mnie dziś, więc za wiele jeszcze nie będę w stanie o niej powiedzieć, natomiast kolorystyka oczarowuje. To paleta typowo uniwersalna. Coś jak Naked UD. Stworzymy nią makijaże klasyczne,dzienne i wieczorowe. Znajdziemy tu 8 cieni matowych (ooooo tak!- uwielbiam je do "dzienniaków") 3 Cienie typowo połyskujące (TAUPE, CONKER i MINERAL EARTH) oraz jeden cień o satynowym wykończeniu - MOSS. Znów znajdziemy tu matową czerń - NOIR. Przypuszczam,że odcienie  NUBUCK i CAPPUCCINO najczęściej zagoszczą przy rozcieraniu załamania powieki:) - zresztą od razu chciałam przetestować Hakuro H77 i już widzę że Nubuck, świetnie podkreśla załąmanie.

Vintage Romance, to najnowsze Sleek`owe dziecko.

Mimo, że większość cieni jest połyskujących, kolorystyka jest idealnie "moja".Rzekłabym  - idealna dla zielonookich:)
Mamy tu tylko 1 cień matowy (PROPOSE IN PRAGUE), 3 odcienie z drobinkami (HONNEYMOON IN HOLLYWOOD, FOREVER IN FLORENCE I LOVE IN LONDON), reszta to cienie połyskujące bądź satynowe. Propose in Prague to nieco ciemniejsza wersja Maple:) Nie mamy tutaj matowej czerni,za to Sleek zamienił ją na czerń z drobinkami. Podobnie jak Au Naturel przywędrowała do mnie dziś,ale już czuję,że ją kocham!
Oczekujcie teraz postów makijażowych w najbliższym czasie:)

Wiem, że nie tylko ja uległam magii Vintage Romance (Cat!:)) Ale ciekawa jestem jaka jest wasza opinia na temat Sleekowych palet.Które z nich posiadacie,albo które chcielibyście dostać w swe łapki?
Swoją drogą,ciekawe, czy Sleek wpadnie kiedyś na pomysł możliwości stworzenia swojej paletki z istniejących już odcieni :D
Pozdrawiam,
-Truskawkowa!

sobota, 7 września 2013

Kilka słów o: Jedwabiu w płynie Green Pharmacy

Witajcie,
dziś przyszedł czas na kilka słów o Jedwabiu w płynie, który od jakiegoś czasu stosuję na swoich końcówkach i który całkiem dobrze spełnia swoją rolę.

 Ale zacznę od drobnej "spowiedzi".
Swoje włosy od dłuższego czasu (czyt. cały okres letni) traktuję "po  macoszemu" czyli:
- wystawiam mokre na słońce,albo suszę gorącym powietrzem,
- maltretuję prostownicą (żeby było śmieszniej wychodzą dzięki niej prześliczne fale)
- od 3 miesięcy nie olejowałam moich kudłów a i maski stosuję "od święta"
- wiążę w ścisłe koczki
Toteż pod koniec lipca zaczęłam wyglądać nieco jak "mietła". Suche,połamane,  proste, cienkie kosmyki.
A najgorzej wyglądają końcówki.
Po Jedwab sięgnęłam aby spacyfikować odrobinę moje siano,ale efekty bardzo mnie zaskoczyły. Włosy,a tak naprawdę końcówki, po użyciu są wygładzone i błyszczące. Nie tracą na sypkości i nie przetłuszczają się też bardziej.
Poza tym aplikacja nie zajmuje wiele czasu, na moją długość włosów stosuję 3 pompki i pokrywam je od szyi w dół. Nie wymaga spłukiwania i najlepsze efekty uzyskuję kiedy nakładam go zaraz po umyciu.
Jeśli chodzi o konsystencję to dosyć gęsty płyn, przeźroczysty. Aplikacja nie nastręcza większych problemów. Mi osobiście sprawia przyjemność,ponieważ jedwab przepięknie pachnie.
W składzie znajdziemy dwa niegroźne sylikony,Oliwę z oliwek, ekstrakt z Aloesu, oleje : ryżowy, sasankowy i cedrowy.
Jestem pewna, że sięgnę po kolejne buteleczki, jeśli ta (30ml) dobiegnie końca.
Tymczasem jak co roku po lecie włosy czekają na podcięcie. Tak,tak, jestem "wyrodną włosową matką";)

Miłego wypoczynku
-Truskawkowa!